Przejdź do zawartości

Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   21   —


— Nie śmiej się ze mnie Ludko; nie chciałam, żeby kto wiedział o tem przed czasem. Poszłam tylko zmienić małą flaszeczkę na dużą. Wydałam na nią wszystkie pieniądze i będę się szczerze starała nie być już samolubną.
Mówiąc to, pokazała Amelka ładną flaszkę w miejsce małej, a to wysilenie by o sobie zapomnieć, nadawało jej tak poważną i pokorną minkę, że ją Małgosia uściskała, Ludka nazwała „poczciwem sercem“, a Eliza urwała z okna najpiękniejszą różę, by nią ozdobić wspaniałą butelkę.
— Widzicie, zawstydziłam się mego podarku po rannem czytaniu i zaraz po rozmowie o poprawieniu się, więc wstawszy zaraz pobiegłam za róg domu i zamieniłam butelkę. Tak się cieszę bo teraz mój podarek najładniejszy!
Frontowe drzwi znowu się zamknęły; koszyk poszedł pod sofę, a dziewczęta otoczyły stół, chciwie gotując się do śniadania.
— Życzymy ci wesołych świąt, mamo! abyś ich dużo przeżyła! Dziękujemy za książki; czytałyśmy już trochę, i codzień będziemy to czynić! — wołały chórem.
— Wesołych świąt życzę wam, dziewczątka moje! Cieszy mię, żeście zaczęły odrazu, i mam nadzieję, że wytrwacie. Ale zanim usiądziemy, muszę wam coś powiedzieć: niedaleko stąd leży biedna kobieta z nowonarodzonem dzieckiem, a sześcioro drobiazgu siedzi skurczonych w jednem łóżku, chroniąc się od zimna, bo nie mają opału. Nawet jeść nic nie mają, więc najstarszy chłopiec przyszedł mi opowiedzieć o tej biedzie. Czy chcecie, moje dziewczęta, dać im swe śniadanie jako podarek świąteczny?
Były nadzwyczaj głodne po godzinnem blizko wyczekiwaniu, więc przez chwilę nie odezwała się żadna;