Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jak najmniej śladów było w lesie, na przypadek jeżeli który z Kanadyjczyków dzikich posunie się tak daleko przed wojskiem.
Z początku ścieszka była tak zawikłana, że podróżni nie mieli czasu rozmawiać; ale przejechawszy brzeg lasu znalezli się pod sklepieniem drzew ogromnych i rozłożystych gdzie promienie słońca przeniknąć nie mogły; lecz droga wygodniejsza była. Skoro przewodnik postrzegł że już konie swobodnie iść mogły, puścił się krokiem pośrednim między chodem a biegiem, tak że wierzchowce ciągle kłusować musiały.
Młody oficer, chcąc natenczas przemówić do czarnookiej towarzyszki swojej, odwrócił głowę, i wtém posłyszawszy oddalony tentent kopyt końskich, nagle ściągnął cugle swojego konia. Obie damy zatrzymały się także, i wszyscy natężyli słuch chcąc zbadać przyczynę tak niespodzianego wypadku.
W kilka chwil ukazało się zrzebię jak daniel migające między sosnami, a prawie z