Strona:PL Ksenofont Konopczyński Wspomnienia o Sokratesie.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

panowania nad sobą. Ustawicznie więc i sam pamiętał i słuchaczom swoim przypominał o tem, co pomaga do życia cnotliwego. Raz, o ile wiem, taką prowadził rozmowę z Eutydemem o panowaniu nad sobą:
— Powiedz mi, Eutydemie, — czy uważasz wolność za piękny i wspaniały nabytek tak dla człowieka pojedynczego, jak i dla całego kraju?
— Za największy, jaki tylko być może, — odpowiedział Eutydem.
— A człowieka, który pozwala rozkoszom ciała owładnąć sobą i wskutek tego nie jest w stanie nic dobrego uczynić, czy uważasz za wolnego?
— Bynajmniej, Sokratesie.
— Może więc przyznasz, że wolność jest to możność robienia jak najlepiej, a w takim razie nazwiesz niewolą stan taki, gdy ma się nad sobą kogoś, co stawiać będzie ku temu przeszkody?
— Najzupełniej przyznaję.
— Jesteś więc w zupełności zdania, że ludzie, którzy nie panują nad sobą, są niewolnikami?
— Naturalnie — świadkiem mi bóstwo — Sokratesie.
— A czy myślisz, Eutydemie, że tacy ludzie jedynie tylko doznają przeszkód w pełnieniu dobrych czynów, czy też, że są także zmuszeni dopuszczać się najhaniebniejszych występków?
— Zdaje mi się, że w tym samym stopniu są do tego zmuszeni, w jakim przy pełnieniu dobrych czynów przeszkód doznają.
— A jak uważasz, Eutydemie, tych panów, którzy przeszkadzają w dobrem i zmuszają do złego?
— Za najgorszych, zaiste, jacy tylko być mogą.
— Jaka zaś niewola, zdaniem twojem, jest najgorsza?