Strona:PL Ksenofont Konopczyński Wspomnienia o Sokratesie.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— To może pieśniarzem[1]? Wszak, jak powiadają, posiadasz wszystkie poemata Homera.
— Wcale nie, świadczę się bóstwem; gdyż, o ile wiem, pieśniarze wybornie umieją te poemata, lecz sami są bardzo ograniczonymi ludźmi.
— Czy czasami nie do tej, Eutydemie, dążysz dzielności, dzięki której człowiek staje się mężem stanu, gospodarzem, zdolnym rządcą i pożytecznym zarówno sobie, jak i innym ludziom?
— Oto takiej właśnie dzielności bardzo pożądam, Sokratesie.
— Pożądasz, zaiste, dzielności bardzo zaszczytnej i umiejętności najważniejszej, bo jest to umiejętność królów i miano królewskiej nosi. Lecz zastanawiałeś się też, Eutydemie, nad tem, czy jest możliwem okazać się dzielnym w tym kierunku, nie będąc człowiekiem sprawiedliwym?
— Bardzo się zastanawiałem; i w rzeczy samej bez sprawiedliwości nie można być nawet dobrym obywatelem?
— Jakże więc, Eutydemie? Czy przyswoiłeś już sobie ten przymiot?
— Sądzę przynajmniej, Sokratesie, że nie okażę się mniej od innych sprawiedliwym.
— A czy istnieją jakie zatrudnienia ludzi sprawiedliwych, podobnie jak i cieśli?

— Istnieją niewątpliwie.

  1. Rozumieć tu należy tak zwanych rapsodów, których zajęciem było wygłaszanie poetyckich utworów, a szczególniej poematów Homera.