Strona:PL Ksenofont Konopczyński Wspomnienia o Sokratesie.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ustać na miejscu im wyznaczeniem, a inni jeszcze tak wierzgających, że nie ma nawet sposobu ustawić je w szyku? Albo jak będziesz mógł, mając pod swą komendą takie konie, przynieść jakikolwiek pożytek państwu?
— Ależ wybornie mówisz, Sokratesie; i ja będę się starał, wedle możności, mieć pieczę o koniach.
— Czy nie postarasz się jednak polepszyć także stanu jeźdźców.
— I owszem.
— Czy nie nauczysz ich więc przedewszystkiem lepszego sposobu wsiadania na koń?
— Przynajmniej zachodzi tego potrzeba, Sokratesie; bo, chociażby kto spadł z konia, łatwiej wtedy może się ocalić.
— Co wszakże będzie, jeżeli przypadkiem wypadnie walczyć? Czy każesz zwabić nieprzyjaciół na piasek, na którym macie zwyczaj ćwiczyć się w jeździe konnej, czy też będziesz się starał odbywać ćwiczenia w takich miejscowościach, w jakich wojny się prowadzą?
— To drugie byłoby, zaiste, lepsze.
— Czy zamyślasz też uwagę swą zwrócić i na to, aby jak największa liczba jeźdźców, umiała, siedząc na koniu, miotać pociski?
— I to byłoby wcale dobrą rzeczą, Sokratesie.
— Czy postanowiłeś dalej rozgrzać dusze swych jeźdźców i wzbudzić w nich zawziętość przeciwko wrogom, co właśnie dodaje siły walczącym?
— Jeżeli dotąd o tem nie myślałem, przynajmniej teraz starać się o to będę.
— Lecz czy potroszczyłeś się, młodzieńcze, aby jeźdźcy twoi byli ci posłuszni? Wszak bez tego nie