Strona:PL Ksenofont Konopczyński Wspomnienia o Sokratesie.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Powiedz mi, Diodorze, — mówił Sokrates, — czy troszczysz się o to, aby odzyskać niewolnika, jeżeli ten umknął od ciebie?
— Naturalnie i przytem przyzywam innych do pomocy, obwieszczając nagrodę za jego odzyskanie.
— A jeżeli który z niewolników zachoruje u ciebie, czy także troszczysz się o niego i wzywasz lekarzy, aby go od śmierci ochronić?
— I bardzo nawet.
— Jeżeli zaś komu z twoich znajomych, Diodorze, co jest ci daleko więcej użyteczny, zagraża niebezpieczeństwo utraty życia wskutek nędzy, czy wtedy sądzisz, że nie warto jest troszczyć się o jego ocalenie? Wiesz przecież, że Hermogenes[1] nie jest człowiekiem niewdzięcznym i wstydziłby się, gdyby nie był ci użytecznym, sam doznając pomocy od ciebie. A jednak, gdy się ma chętnego, życzliwego i pewnego sługę, przytem nie tylko zdolnego wykonywać rozkazy, ale nadto takiego, co jest w stanie sam przez się być użytecznym, co potrafi przewidywać i naprzód obmyślić, to, zdaniem mojem, jest to warte wielu niewolników. Wszak dobrzy gospodarze utrzymują, że, gdy można kupić coś drogocennego po nizkiej cenie, należy wtedy kupować; teraz zaś wskutek obecnego położenia kraju można bardzo tanio pozyskać dzielnych przyjaciół.

— Wybornie mówisz, Sokratesie; przykaż tylko Hermogenesowi przyjść do mnie.

  1. Przyjaciel Sokratesa, syn bogatego Ateńczyka Hipponika, lecz sam bardzo biedny, gdyż cały majątek po ojcu odziedziczył starszy brat Kalliasz.