Strona:PL Ksenofont Konopczyński Wspomnienia o Sokratesie.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sób? Tymczasem nie starasz się wcale pomyśleć o tem, jakby możliwie najlepiej usposobić dla siebie brata, chociaż, podług ciebie, wielkie dobro stanowi brat, który byłby względem ciebie takim, jakim być powinien, i choć przyznajesz, że umiesz znaleźć przyjazne słowo i być uczynnym.
— Boję się, Sokratesie, czy będę posiadał tyle zręczności aby usposobić dla siebie Cherefonta tak, jak należy?
— Wszak nie trzeba, podług mnie, Cherekratesie, wynajdywać na niego nic tak osobliwego i nadzwyczajnego; lecz możesz, jak sądzę, środkami, tobie również dobrze znanymi, ująć go sobie tek, że będzie wielce cię cenił.
— Jeżeli zauważyłeś we mnie, Sokratesie; znajomość takiego środka przynęty, do której to znajomości wcale się me poczuwam, to bądź łaskaw wskazać mi go zaraz.
— Powiedz mi zatem, Cherekratesie, jakbyś postąpił, chcąc wpłynąć na którego ze swoich znajomych, w razie składania ofiar, zaprosił cię na ucztę?
— Oczywiście, sam składając ofiary, pierwszy zaprosiłbym go do siebie.
— A jakżebyś postąpił, chcąc skłonić którego z przyjaciół do zaopiekowania się twoim majątkiem gdy wypadnie ci puścić się w podróż?
— Postarałbym się oczywiście pierwszy, w razie jego wyjazdu, zaopiekować się jego majątkiem.
— Jak wreszcie postąpiłbyś, chcąc wpłynąć na cudzoziemca, aby cię przyjął gościnnie, skoro przyjedziesz do jego ojczyzny?