Strona:PL Krzak dzikiej róży (Jan Kasprowicz).djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Co się po szyji by wąż jaki toczy,
Zginam ku sobie i do serca tulę,
Choć od ran strasznych we krwi własnej broczy,
Na krągłych piersiach rozrywam koszulę,
Upajam się nagością, jak pogańscy króle...

I z warg mych bladych płyną słowa pieśni,
Nie wyśpiewanej dziś jeszcze do końca,
Rozczerwienionej, jak kolor czereśni,
Kiedy dojrzeje pod działaniem słońca:
Dziś mnie w swojego przemieniłeś gońca,
O ty jedyna, o kochanko moja!
Przez ciebie stał się ludzkich łez obrońca
Ze mnie, słabego! Gdzie miecz mój i zbroja!?
Do walki staję chętny, dłoń mnie wiedzie twoja!..

Z wszystkich gwiazd uczuć, co na duszy niebie
Zgasły przedwcześnie, jak meteoryty,
Mam jeszcze, gwiazdo najjaśniejsza, ciebie!
Blask twój, z krwi, z jęków, z łez, z głodu uwity,
Pierś uszlachetnia, przemienia w błękity
Głębię ponurą, w której zatopiłem
Zadanie życia mojego, przeżyty,
Chory, złamany, przesycony zgniłem
Powietrzem naokoło!.. Zgrzeszyłem! Zgrzeszyłem!