Strona:PL Kreczmar - Kwestja agrarna w starożytności.pdf/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czy. Ale, jak w Europie nowożytnej, tak i w starożytności, miał on i przykrą swą stronę. Włościanin poczuł się człowiekiem, zaczął „udawać szlachcica“ i tworzyć nawet na modlę szlacheckich organizacji rodowych (fil i fratryj) własne stowarzyszenia i kluby (w Attyce nazywano je órgia i tiasoj, a członków ich – orgeones), ale poziom jego zabezpieczenia gospodarczego i stopień pewności jutra uległy obniżeniu. Dziedziczny chłop z czasów epopei siedział na gospodarstwie z dziada-pradziada i wiedział, że przekaże je wnukom i prawnukom. Drobny gospodarz VII wieku musiał toczyć walkę konkurencyjną z wielkim posiadaczem ziemskim i importującym zboże zagraniczne kupcem. Kilka lat nieurodzaju, zaraza na bydło lub inna klęska żywiołowa łatwo mogła przyprawić włościanina o utratę gruntu, zmuszając do jego sprzedaży lub odstąpienia za długi. Brak środków na prowadzenie gospodarki – oto był nowy „jastrząb“, czyhający na „wiejskiego skowronka“. Dzieliła się ojcowizna między synów i małorolność powiększała trudności egzystencji. Kontraktowemu dzierżawcy groziło powiększenie czynszu po terminie umowy lub nieodnowienie jej, gdy odpowiednio po temu układały się okoliczności lub tego wymagał interes właściciela. Parobcy zmieniali się, tracili pracę w jednem i musieli jej szukać w innem miejscu, od czasu do czasu, w okresach większej podaży rąk roboczych, a mniejszego na nie popytu, mrąc głodem lub tułając się w mieście w pogoni za nędznym zarobkiem tet a. Gdzieniegdzie pozostałości po dawnej naturalno-gospodarczej epoce powiększały jeszcze niedolę włościańską. W Attyce taki przeżytek stanowiło niezgodne z pojęciem wol-