Strona:PL Kreczmar - Kwestja agrarna w starożytności.pdf/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W swej słynnej przypowieści o jastrzębiu i skowronku śpiewak wiejski Hezjod odmalował topnienie wolnej warstwy kmiecej. Pan – jastrząb czyhał na drobną ptaszynę – kmiecia i prędzej czy później chwytał ją w swe szpony. Najczęściej wojny dostarczały po temu sposobności: rujnowały one drobne gospodarstwa rolników, odrywając od pracy ich właścicieli, którzy musieli ruszać na wyprawy z własną bronią i własnemi zapasami żywności. Zagarnąwszy grunty kmiecia lub zmusiwszy go do dobrowolnego ich ustąpienia, szlachcic lub magnat niekoniecznie odbierał włościaninowi jego gospodarstwo. Częstokroć pozostawiał go na roli w charakterze dziedzicznego czynszownika. Z pewnością niewielka zaledwie część pańskich gruntów należała do folwarku, t. j. znajdowała się pod bezpośrednim zarządem samego dziedzica i jego oficjalistów; większość była wydzierżawiona i tworzyła grunta chłopskie. Chłop dzierżawca płacił panu czynsz i przeróżne podatki w naturze (dotinaj) oraz obowiązany był do pewnych naturalnych powinności. Majątki (temene) nadawano i odstępowano wraz z osiadłą w nich ludnością chłopską. Dziedzic był więc jednocześnie senjorem swych wiejskich poddanych i tak się też w stosunku do nich tytułował („bazileus“ znaczy już to „król“, już to „senjor“, już to „dziedzic“). Z pewnością ogromną większość ludności włościańskiej stanowili chłopi, przypisani do szlacheckich i możnowładczych majątków, a więc element osiadły nie na własnych, ale na cudzych gruntach. Byli to poddani, ludzie zależni, którzy w zgromadzeniu ludowem (agorá) nie uczestniczyli, jako nieposiadający własności ziemskiej, i na wyprawy zbrojne nie chadzali (nie należeli do pospoli-