Przejdź do zawartości

Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/703

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
682
J. I. KRASZEWSKI.

cesarstwo... wszyscy czarne chmury — dostrzegali na horyzoncie i dosyć byli stanowi swemu nie radzi.
Wśród nich Belg, który nawet cygar swoich nie sprzedał, sam jeden odbijał poczuciem zupełnéj szczęśliwości i zadowolenia.
— Ba! ba! gdyby nie sąsiedztwo Francyi! — rzekł — byłoby u nas, jak nie może być lepiéj... czegoż nam braknie? Spojrz pan — dodał — na kraj, na fabryki, na miasta, na ludzi, co za spokój, jakie wyczytasz wszędzie ukontentowanie z obecnego stanu. Jestli gdzie więcéj swobody? ale ta Francya...
— Na seryo więc boicie się cesarstwa? — spytałem z niedowierzaniem.
— Jest to zmora, która nam spać nie daje — odparł wzdychając — prawdę powiedziawszy połowa kraju francuska, połowa tylko flamandzka, rząd, język, formy, obyczaj mamy francuskie prawie, lada zamieszanie, a cesarstwo pochłonie Belgię...
— Cóżbyście na tém stracili? — spytałem.
— Możebyśmy nawet zyskali wiele — rzekł Belg — ale przestalibyśmy być Belgią, a jak przyjedziemy do Brukselli, na resztę panu odpowiem...
Nie doczekałem wszakże ostatecznggo rozwiązania, bo mi mój towarzysz znikł przy wysiadaniu, ale przebywszy dwadzieścia cztery godziny w Brukselli, sam je najłatwiéj odgadłem. W Paryżu, w całéj Francyi czuć pilne oko i ster, który kieruje wszystkiém, tu rzeczy idą same, jak nakręcony zegarek i z wyjątkiem małych zajść liberalnych z klerykalnemi, małych kłótni o wolność handlową, któréj fabrykanci gandawscy obawiają się mocno... małych pasyjek politycznych, nigdzie pod słońcem spokojniejszego nie znajdziecie życia.
Dlaczego? spytacie — dlatego, że istotnie powiedziawszy, Belgia żyje tylko materyalnie, cieleśnie, duchowo zaś wygląda jak człowiek, który się pozbył wszelkich złudzeń i do ideałów najmniejszego nie czuje pociągu. Belgia jest więc sobie szczęśliwą, jak ów zacny, wyrachowany, regularnego życia kupiec, który dobrze stoi w kredycie, ma imię nieposzlakowane, dostatnio potrzeby swe opatruje i ma z czego, jé regularnie o piątéj, jeździ na spacer, ożenił się bogato i oprócz tego nie jest bez uprzyjemniających życie stosunków z przedmieściem kolońskiém, ma znaczenie, nie naraża się na nic niebezpiecznego, ale w górę nie patrzy, do duchowych przyjemności nie wzdycha i gdy się chce rozerwać, idzie na komedyę do teatru w pasażu S. Huberta. Kwestye, które dzielą stronnictwa, społeczność, obchodzą ludzkość całą, są dlań niezrozumiałemi wcale, jeśli nie tyczą się jego worka i kieszeni. Taki człowiek naturalnie, choćby wstrząśnienie zbawić miało świat,