Przejdź do zawartości

Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/697

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
676
J. I. KRASZEWSKI.

i wysuszoną od wichrów, ścieżki ledwie prowadzą między nagromadzonemi opokami. Większą część gruntów dziś zdatnych do uprawy potrzeba było zdobywać, oczyszczając z kamienia i opasując ogrodzeniem, które trochę daje cienia. Dwa tysiące pięćset metrów takiego muru wystawił dyktator własnemi rękami.
Domek bezpiętrowy składa się z sześciu izb — pierwsza z nich Garibaldiego, ciasna i mała, o dwóch oknach, łóżko wązkie, kanapka, na któréj śpi Deideri, stos papierów na ziemi, lichy stolik, biurko orzechowe nowe, na mahoń politurowane — nic więcéj. Obok pokój jadalny, bardzo szczupły, dwanaście osób usiadłszy, ledwie się tu ruszyć mogą, stół i kilka krzeseł prostych. Na noc ścielą tu podróżnym na ziemi, i izba służy za gościnną. Dalėj mieszkanie Menottiego, podobne do poprzedzających, często także podzielane z przybyłemi. Na ścianach zdobi je broń piękna.
Kuchnia po włosku stanowi najgłówniejszą bo najobszerniejszą izbę, w któréj się wszyscy chętnie zbierają, widok stąd na morze. Za nią komórka, składzik pełen drzewa, gałęzi, pak materaców, niekiedy sypialnia gościnna.
Ostatni pokoik zajmuje Teresita i pani Deideri, ten naturalnie jest najwdzięczniejszy. Dwa łóżka żelazne, kanapka, fortepianik, stara szafa z bielizną, od któréj klucz przy pułkownikowéj.
I wszystko.
Człowiek, który tak mieszka i pracuje, przypomnijmy sobie, miał w ręku miliony, rozporządzał losem krajów, i wyszedł z téj próby ognia, próby bogactwa i władzy, tak czystym, jak wszedł, może trochę bogatszym w sławę, pewno nie majętniejszym w pieniądze. Odrzucił on ofiary, rozdał uboższym, co miał, i ze spokojném sumieniem dźwiga taczkę i wozi kamienie na płoty do swego ogródka.
Uśmiechnie się niejeden może z téj obyczaju prostoty, z téj naiwności bohatera — lecz dobrze jest, by kiedyniekiedy zasadnicze cnoty przypomniały się choć takim przykładem wyrzeczenia się i zaparcia. Do prawdziwéj wielkości nic mu nie braknie, nawet niewdzięczność współziomków, nawet potwarze dopełniają jéj miary. Odepchnięty i zaparty, bo mu odmówiono umiejętności wodza i żołnierza, ex-dyktator sadzi winnicę, sieje zboże, łapie ryby i spogląda ku Włochom, na których głos jak wierny syn, gotów jest pójść każdéj godziny i położyć życie, nie czyniąc sobie zasługi z dopełnionego obowiązku.