Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/681

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
660
J. I. KRASZEWSKI.

szących, że niebezpieczeństwo zagraża spółeczeństwu z téj strony; po bliższém jednak rozpatrzeniu się na miejscu w drobnych okolicznościach wielkiego znaczenia, mimo że strachów tych nie podzielamy, widzimy jasno, iż miały powód i nie są zupełnie bezzasadne, tłómaczą się nam teraz i wiele niezwyczajnych środków użytych dla zachowania status quo i wiele popłochów, z daleka niezrozumiałych. Wistocie po-za tą gieneracyą i warstwą, która dziś stoi na straży istniejącego bytu, najsilniéj zorganizowaną, najpotężniejszą bezwątpienia jest tak zwana partya klerykalna.
Że ona nieprzychylną jest temu, co nad nią góruje, dowodzić nie mamy potrzeby, że jéj tradycye i instynkta zwracają nadzieje i pragnienia do tego, co przeszło niepowrotnie — domyśléć się łatwo. Wytrwała, zimna, umiejąca na czas rachować, partya ta nietylko w sferze swojéj, ale we wszystkich pokładach społeczeństwa w wojsku nawet, ma coraz wzmacniające się młodszemi pokoleniami rozgałęzienia. Walka z nią widoma, otwarta jest niepodobieństwem, bo ona jéj starannie unika, niepochwycona wzrasta i umacnia się, grozi, a wszelki nowy przewrot porządku we Francyi byłby dla niéj co więcéj, może dla spokoju świata i jego losów przyszłych, niebezpieczeństwem, jeśli nie zgubą. Stąd władza, gdzie może prawnie, gdzie jéj podobna wstrzymać lub uregulować działanie sobie przeciwne, staje przeciwko niemu i opierać się musi. Uczynić to tak, by nie naruszyć świętych interesów wiary, z pomiarkowaniem, z rozwagą, może tylko tak wytrawny i dojrzały rząd jak francuski. Wié on, że często poskromienie zbytnie rozdraźnia, prześladowanie wzmacnia, zapobieganie przedwczesne wskazuje drogi i usiłując się zastrzedz od szwanku, nie tyka tego, coby otwartą wywołać mogło walkę.
Owszem, zbyt wielki zapał nawet przyjaciół swych, którzy jak tyralierowie wyskakują naprzód, powstrzymuje, uśmierza, broni przeciwnika, gromi swych obrońców, nie naraża się nigdy na solidarne przyjęcie ich omyłek na siebie, i co najrozumniejsza nie przyznaje się nawet do walki, nie przypuszcza rozbratu, któremu zapobiedz pragnie. Żaden téż z kroków ostrożnych, jakie przedsięwziąć musiano, nie wywołał wzburzenia w umysłach, często objawiającego się tam, gdzie niezręczne postępowanie uprzedza otwarte zajście. Cała ta walka, zresztą niewidoma, jest czysto polityczną, niéma w niéj cienia religijnego rozdziału, któryby daléj mógł, niżby chciano, zaprowadzić. Czas jest tu ze wszystkich użytych narzędzi najskuteczniejszém i tém, na które obie strony najwięcéj rachują. Kto bez niego działać pragnie, nigdy nic nie zbuduje trwałego. Jest on warunkiem działania politycznego, równie jak wszelkiéj czynności, która nie doraźny skutek, ale trwałą przyszłość ma na celu.