bija się głęboki smutek i zwątpienie, ale w szyderstwie nawet jakieś czuć ciepło wewnętrzne. Życzymy odczytać pięknie napisaną o nim biografią i rozprawę p. J. Stahl na początku tego wydania. Książka sama nie zaleca się młodzieży i pannom świeżo z pensyi wychodzącym, ale dla postrzegacza, studyującego wiek XVIII, jest cegiełką w budowie jego choć małą, ale znaczącą. Chcielibyśmy tu dać kilka małych próbek jeśli nie myśli Chamfort’a, które są dosyć znane, to jego powiastek tu zebranych.
„Z powodu tonu, na który od lat dziesięciu stroi się literatura, powiada on, sława literacka stała się rodzajem osławienia, mniéj przykrego wprawdzie jak pręgierz, ale z czasem mu dorówna.“
Przeczucie wieszcze nie omyliło filozofa.
Gdzieindziéj zanotował, że p. de Lussay, człowiek bardzo łagodny i dobrze znający świat, mawiał, iż mając iść między ludzi, dobrze byłoby co rano połknąć ropuchę, aby reszta nie tak się obrzydliwą wydawała.
I temu postrzeżeniu nie zbywa na trafności.
Chamfort utrzymuje także, iż Pan Bóg tylko dlatego drugiego potopu na ziemię nie zsyła, że się przekonał, jak pierwszy mało był skutecznym. Malując swoje czasy, dobiera rysów historycznych niedorównanéj siły, przywodzi naprzykład dziecię, córkę Madame, wnuczkę króla, która bawiąc się ze swoją niańką, niezmiernie zdziwioną została postrzegłszy, iż jak ona ma pięć palców u ręki, było bowiem przekonane, że ci, co pracować muszą, rodzą się z innemi rękami. Nie jest-li teorya pięknych nóg i rąk hr. H. R. odblaskiem bladym téj anegdotki Champfort’a? Znał także p. Brissac, który o Panu Bogu mówiąc, nazywał go: Ten szlachcic, co tam siedzi wysoko... i słyszał, jak po przegranéj bitwie pod Ramillies, Ludwik XIV miał zawołać: „Zapomniał więc Pan Bóg, ilem dla niego uczynił.“
Czasem goni tylko za dowcipem, ale i dowcip ten ma piętno wieku.
— Ziewasz? spytała żona męża.
— Moje serce — odparł małżonek — mąż i żona stanowią jedność, a sam jeden będąc zawsze się nudzę.
Odpowiedź Fontenella w czasie kwesty w akademii francuskiéj, w któréj zabrakło talara i posądzano kogoś skąpego, że go nie dał, wartą jest także zacytowania. Zbierający pieniądze rzekł przez grzeczność, że choć nie widział, gdy kładł, ale wierzy mu na słowo. Jam widział, odparł Fontenelle, a nie wierzę.
Po śmierci Mazaryna, dziennikarz jeden umieścił następującą uwagę: „Są, którzy utrzymują, że kardynał umarł, inni mówią, że żyje, co do mnie, ani w jedno ani w drugie nie wierzę.“ Ten dziennikarz, na którego frazesie kończymy, służył widać za wzór wielu pó-
Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/412
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
391
ARTYKUŁY Z GAZETY CODZIENNÉJ.