Przejdź do zawartości

Strona:PL Kraszewski - Wybór Pism Tom VII.djvu/410

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
SCENA III.

SZCZUKA (sam, chwytając się za głowę).

Stało się! Wszystkie moje starania wyszły tylko na to, żem ich — ocalić pragnąc — dobił, bo go ta zgoda do nędzy doprowadzi. Nie było sposobu wyplątać się z téj alternatywy, albo-by go był zniszczył i spalił w gniewie, albo z wielkiéj miłości — zjé. W czterysta koni posiedziawszy dni kilka, zdusi go w tym uścisku, zjé Sienną Wulkę, jak zjadł niejednę wioskę szlachecką, choć potém sowicie ją zapłacił. Ale Chorąży nie od nikogo nie przyjmie i wyjdzie z kijem a z honorem... znam go! gotów własnéj krwi upuścić, aby sobie wstydu nie dać uczynić. Wulka i oni... i Basia padnie ofiarą. Ale byłże sposób zaradzenia temu?... Żadnego niestety! żadnego! Jedno z dwojga, albo... walka i przemoc... albo zgoda i nędza... (wzdycha) A jeśli Chorąży dowie się jeszcze, że to ja na tę nieszczęsną dzwoniłem zgodę — już się tu więcéj i pokazać mi nie da...




SCENA IV.

SZCZUKA — CHORĄŻY (wraca zadumany, trąc czoło)

CHORĄŻY (do siebie).

Szmul mi się jak na złość zawinął i wyjechał! Nie było co począć — wolałbym z żydem interes, ale żyda niéma. Wstydu nie zniosę — będą mieli co jeść i pić do zdechu, choć-by mi głową nałożyć przyszło. Niech Wulka przepada, aby honor był cały! (spostrzegając Szczukę) A waćpan tu jeszcze?