Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/315

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Deum, wyszliśmy wszyscy po obrzędzie rozczuleni, zapłakani a weseli i jechaliśmy wśród okrzyków do Żmurek, gdzieśmy się ledwie pomieścić mogli, tak nas było pełno. Pomimo że z rodziny brakło jednego syna i dwóch wnuków którzy wyszli z emigracyą za granicę — jeszcze naówczas nikt powrotu nie tracił nadziei, a stary Zbisław klął się że nie umrze aż Polskę całą i zmartwychwstałą zobaczy.
Przyglądając się temu rozczulającemu obrazowi uczty rodzinnej i twarzom jasnym dwojga staruszków, a nie znając wcale przeszłości ich, odezwałem się do krewnego z którym przybyłem...
— Otóż to prawdziwie szczęśliwe stadło, na którym znać że je miłość prawdziwa skojarzyła, a nie rozkaz rodzicielski, ani jakaś fantazya swatów...
Krewny mój śmiać się począł.
— Znać, rzekł, że wcale nie słyszałeś o panu Zbisławie, jego dziejach i sławnej a osobliwej przygodzie która to małżeństwo po-