Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/312

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ku domowym cicho rozlegał się śpiew — „Trzeci Maja“ i „Cześć polskiej ziemi“. — Były to jeszcze czasy lepsze... świeżo w walce splecione dłonie synów Polski jeszcze bratnim witały się drżeniem i nie wymyślono jeszcze dzisiejszych podziałów które odcinają jednej matki dzieci od siebie — o! lepsze i świętsze to były czasy.
Jeżdżąc od domu do domu zbierałem legendy o wojnie i powieści o wojakach, płakaliśmy z nieznajomemi razem... potym nagle przychodziła chwila szału i szedł kielich z rąk do rąk i śmiała się nadzieja, starzy i młodzi szeptaliśmy sobie
— Bóg sprawiedliwy!
W tej na poły wesołej, pół bardzo bolesnej wędrówce, gdzie nieraz o opalony i zrujnowany dwór i kulami poprzeszywane ściany oprzeć się było trzeba — zajechaliśmy raz w okolicę Żmurek... Krewny nasz mieszkający w pobliżu powiada mi wieczorem jednego dnia: Jutro musiemy pojechać w odwie-