Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/293

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I stukał palcem w ścianę... To jest falc — malmul, ale jak plawziwy malmul... To duzo kostowalo... o! duzo Lustla... to weneckie!... A to galelia dla muzyki.
I pokazywał ręką na ręku granie na skrzypcach. — Dalej wiódł do sali jadalnej, tłumaczył obrazy, robił inwenturę mebli, opowiadał gdzie które były kupione... Najmilszą jego zabawką było to niewinne popisywanie się domem.
Dobry człeczyna, głupiusienki, zawojowany przez siostrę, robił to co mu pozwalano, ze wszystkiego był zadowolniony i wzdychał tylko do jednej rzeczy — do orderu Św. Stanisława... Więcej już nic sobie w świecie nie życzył.
Panna Urszula zupełnie wyglądała inaczej, ona była właściwie gospodynią, panią, rządzcą, kasyerem i zajmowała się wszystkim za co chorążyc tak jej był wdzięczny iż mówiąc o niej ręce podnosił do góry i jak bóbr płakał.
Powierzchowność dobrze nie młodej panny Urszuli powabną nie była — silnie zbudowana, ogorzałej płci, rysów twarzy męzkich, z małym wąsikiem nad wargą, kilką brodawkami ciemnemi, zamaszystym swym chodem i grubym głosem... przypominała więcej grenadyera