Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

świętszej... Za duszyczki zmarłe... Za zdrowie Dobrodziejów i dusz miłosiernych...
— Czy z okolicy?
— Ja? paneczku... odparł dziad wpatrując się w młodego człowieka jakby coś przeczuwał... paneczku kochany — nie... Ja z daleka...
— Jak z daleka?
— Ze Żmurek.
Staszek który już na koń miał siadać, wstrzymał się i wpatrzył w dziada.
Starzec zamyślający się czegoś, podniósł głowę, twarz jego pomarszczona, obojętna, zastygła, ożywiła się. — Zaciekawione oczy wlepiły w Horwata...
— Ze Żmurek? ze Żmurek jesteście! powtórzył po razy kilka — jak to się plecie... A dawnoż byliście u swoich?
— O! dyć!... wracam z Leśnej... ale ciągnę powoli do domu, boć to tam syna mam.
— Na gospodarstwie?
— Nie — parobczakiem we dworze...
— A znacie panią i pannę pewnie?
— O! Jezu miły! a czemużby też nie! com ci też od nich miał dobrego...
— I wiecie że tam już nowego pana znajdziecie?
— Coś to tam zasłyszało się...