Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przysiąg jezuickich! potym cię rozgrzeszą żeś życie salwował!! Jam na świecie bywał.
— Daj mi waćpan napisać trzy słowa do panny Domicelli — rzekł w gniewie Horwat — przekonasz się... Nie bądźże szalonym!
— Szalonym! tak! jeszcze mnie będziesz...
Chrapski spojrzał, chciał dalej rozmowę ciągnąć... ale w tejże chwili, na wale naprzeciw okna fossy ukazała się Domcia z bukietem kwiatów i więzień w mgnieniu oka uchwycił się za kratę i zawołał:
— Panno Domicello! niech mnie pani ratuje... Horwat! Horwat! Ja tu...
Szczęściem dla utrapionego więźnia, głos jego usłyszanym został. Domcia zrazu nie mogła pojąć zkąd wychodził, zatrzymała się... Chrapski dopiero pomiarkował, słysząc go odwołującego się do pani, że straszliwego bąka ustrzelił. Palnął się po łysinie.
— A któż tam was już pozna i zrozumie! zawołał — no, nie krzycz pan, czas wojenny, prawo wojskowe.. to darmo... człowiek... homo, omylić się może!!
Horwat już nic nie odpowiedział, milczący rzucił ku drzwiom otwartym i wschodkami do kurdygardy, drugiemi własnie wbiegła w tej chwili przestraszona Domcia... i załamała ręce, zobaczywszy ulubionego, czar-