Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dwojona, ludzie szeptali między sobą, wrota zaparto... Chrapski rozmyślał ciągle jakby tu prawdy dobyć z niegodziwego szpiega.. Wahał się między morzeniem głodem a chłostą.
Tymczasem Staszek Horwat rzucony do zatęchłego, ciemnego lochu, w niemożności tłumaczenia się, gdyż go słuchać nie chciano wypierającego się wspólnictwa ze Zbisławem, jak osłupiały siedział pod kraciastym okienkiem, z którego widok smutny, przedstawiał mu fossę zamkową, pełną wody spleśniałej... okrytą zielonym kożuchem porostów i cuchnącą... Pobyt w pustym loszku, gdyby się miał przeciągnąć, wcale pocieszającym nie był... powietrze przesiąkłe wilgocią, smród, zimno, kamienie mokre i przelatujące szczury — noc czyniły straszną. A tu ani głosu ludzkiego słychać nie było, tylko głuchy stukot w kurdygardzie krzątającej się załogi. Sam nie wiedział co ma począć.... Chrapski nareszcie namyśliwszy się dobrze, zszedł powoli do więzienia, i zabierając się do indagacyi usiadł na przymurku...
— Słuchaj pan, rzekł nieco uspokojony zebrawszy myśli Horwat, z gorliwości wielkiej popełniłeś jegomość omyłkę, której później żałować możesz... Powiadam wam, że jestem Stanisław Horwat, przyjaciel pani Bo-