Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

źniej z panem Janem Żubrem, wybrał się dosyć pokaźno i pięknie na dwór swej protektorki, a panna Karolina została z ojcem na gospodarstwie w Wierzchówce.




Przy tak misternie rozstawionych na wsze strony sieciach trudno było Pani Bożeńskiej z córką, i ich tajemnemu (jak mówiono) pomocnikowi panu Staszkowi Horwatowi nie wpaść w nie prędzej czy później... Miała to do siebie Polska zawsze, że w niej się uchować człowiekowi i słowu było bardzo trudno; odbrzmiewało ze swobodą, często zbyteczną lada wyrzeczenie nieostrożne, powiększane echami... a plotki rodziły się łatwo nawet z niczego.
Można też sobie wystawić, co z owego małżeństwa przerwanego tak zawcześnie uczyniono. Rozeszło się to, rozbiło i rozbębniło po sąsiedztwie z najrozmaitszemi komentarzami. O awanturze przed kościołem, o nocy spędzonej w Żmurkach, o znalezieniu się pani młodej, Strukczaszego, Zbisława, rozpowiadano, a cieszono się tym bardzo. Jedni brali stronę Strukczaszego i panny Anieli, drudzy Zbisława, rolę stryja sądzono surowo i z waryantami ją rozmaitemi pojmowano. Słowem