Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„W początkach byłem trzy albo cztery razy z jwp. starostą bełzkim w domu państwa Komorowskich, niewinną myślą dopomożenia mu do rozrywki, i témbardziéj mnie to od wszelkiéj uwalniało bojaźni, im bardziéj znałem grunt jwp. starosty, niechcącego nigdy w najmniejszych rzeczach przeciwko rodzicom grzeszyć; jakże można było spodziewać się, aby się na tak wielkiéj wagi rzecz rezolwował, do któréj takie było jak nieba do ziemi podobieństwo? W krótkim potém czasie pojechałem do Litwy, i już tu był koniec mojego z jw. starostą bywania, którego zaniechać tém bardziéj postanowiłem sobie, gdy powróciwszy z drogi litewskiéj, dowiedziałem się, że jw. wojewoda jest o tém bywaniu uwiadomiony. Jwp. starosta bełzki i w tym czasie, kiedym ja był w drodze, i po powrocie moim, sam już tam bywał, i bywanie swoje, témbardziéj zamysł, przedemną ukrywał, oczywista rzecz zatém, że ja nic płochego nigdy mu nie inspirowałem, jako zaś o skutku samym nie wiedziałem, dosyć dla mnie obrony, w listach dwóch, które copiatim, jwp. inkluduję (tych brakuje). Były pisane wtenczas, kiedy ja o Nowym Roku (1771) jechałem du Dunajowa i w Susznie po drodze być musiałem. Powróciwszy z Dunajowa, bawiłam więcéj tygodnia w Krystynopolu, o niczém nie wiedziałem, to tylko jedynie mnie zatrudniało, żem się spodziewał urazy za tych kilka moich z jw. starostą wizyt, co natenczas sądziłem być nadto wielką winą, daleko większego nieszczęścia wcale nie przeczuwając. Wiadomy dobrze jwp. starosta bełzki, jakem go wtenczas do zaniechania dalszych bytności namawiał, bom o tém tylko wiedział, przekładałem moje w téjże okoliczności napomnienia p. chorążemu za-