Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/368

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Czy jeszcze jest co nowego?
— Pan Aleksy mianowany został rządcą, plenipotentem i przyjacielem uprzywilejowanym Karlińskich.
Drabicka spojrzała na syna.
— Co to jest? — spytała.
— Tak, kochana matko, będę gospodarował im... Ultajski droży mi się ze swoją częścią; więcéj dla was w ten sposób, niż na téj lichéj dzierżawie zarobić potrafię.
— Ot to mu zaświtało w głowie! — bijąc w ręce zawołała matka — to mu poszło na zgubę, nic go nie wstrzyma.
— Ale cóż to złego? — spytał hrabia.
— I pan mnie o to pytasz? — groźnie odparła wdowa — i to pańskie przekonanie? A na cóżeś włożył tę siermięgę, panie hrabio, czy żeby się z pod niéj fałsz wydawał szczerszym? Czyż pan tak myślisz w istocie, że to szczęście dla mojego syna, ze swobodnego człowieka stać się płatnym sługą?
Stary Junosza brwi ogromnie namarszczył, brodę potarł i głowę spuścił.
— Kiedy z téj beczki zaczynamy — rzekł — kłamać nie będę; ja tego nie pochwalam, ale wierzę w to, że człowiekowi swobodę zostawić należy; niech robi, co chce, inaczéj go jéjmość trzymając na pasku, zawsze dzieckiem miéć będziesz.
— Przecieżem go uwolniła, ale nie na to, żeby poszedł służyć! — odparła matka.
— Moja kochana matko — przerwał Aleksy — znasz mnie przecie; w ladajaką służbę-bym się nie wprzągł, znam Juliana, to mój przyjaciel... to nie służba...
— Tak! maluj to sobie, jak chcesz! a cóż tam będziesz robił? próżnował? tém ci gorzéj!
Aleksy zachmurzył się, matce żal go się zrobiło.
— Mam obowiązek prawdę ci powiedziéć — rzekła zmieniając głos — ale nie będę ci stawać na drodze... mówiłam ci raz, jesteś wolny... Ale pomyśl, pomyśl! co sobie gotujesz! wiész, zastanowiłeś się, jakie położenie przyjmujesz? jaki ciężar? jakie sądy? I przyjaciela stracisz, mogę ci to przepowiedziéć zgóry, i nic tam prócz zawodu nie znajdziesz!
— Coś nakształt tego i ja mu mówiłem — dodał Junosza — ale oboje musimy pójść w kąt z naszém starém doświadczeniem...
Aleksy zniósł ten pierwszy napad z pokorą, w milczeniu; dopiéro gdy się stara nieco uspokoiła, gdy mu mówić dozwolono, wytłómaczył się lepiéj, obszerniéj, otwarciéj wystawił swoję przyszłość, jak ją widział, obliczył korzyści materyalne, które istotnie byt ro-