Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/275

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Fe! fe! pan kłamiesz ciągle; naprzód, dobrzem uważała, że z niéj nie spuszczałeś oczu... powtóre, trzebaż ją znać długo, żeby ocenić? Nieprawdaż, że to anioł upadły na ziemię za to może, że zapatrzywszy się na rozbijające się w przestrzeni światy, cichszym głosem nucił Bogu hozanna! Nie prawda, że dość spojrzéć na nią, by w niéj poznać istotę wyższą, wybraną, idealną!
— A! zgadłaś pani myśl moję.
— Byłam tego pewna... Serce, umysł, postać, wszystko w niéj na równi, wszystko doskonałe: jest to dyament czysty, na którym nie ma skazy najmniejszéj; przy niéj tak mi wszyscy maleją, tak się okazują ułomni... tak nią jestem popsuta...
— A! i Julian to rzadkie serce... i umysł rzadki — mimowolnie wyrwało się Aleksemu, który rozmowę chciał zwrócić...
Pola z kolei zarumieniła się mimowolnie, drgnęła i pod wzrokiem Aleksego ukryć nie umiała wrażenia, jakie na niéj zrobiło to imię.
Co gorsza, nie znalazła w ustach odpowiedzi... porwała się nie umiejąc pohamować, i pobiegła...
Zdala na pozór nie zważając na nich, Julian widział tylko zbliżenie się Poli do Aleksego i uczucie zazdrości ścisnęło mu serce, kołował, zbliżał się i wreszcie usiadł przy Drabickim.
— Coście to mówili z Polą? — zapytał niespokojny.
— Była to jedna z tych rozmów, z których zdać sprawy nie można... doprawdy... nie wiem... śmiała się z czyjéjś sukni, uczyła mnie osób, których nie znam...
— Czegoż się tak w końcu zarumieniła?
— Alboż zarumieniła się? nie wiem doprawdy...
— Ty nie wiesz! — potrząsając głową, rzekł Julian — zwodź kogo chcesz, ale nie mnie...
Właśnie gdy to mówili, służący wygalonowany zbliżył się, na srebrnéj tacy niosąc Annie jakąś paczkę opieczętowaną; uwaga Juliana i wszystkich gości zwróciła się na solenizantkę.
— Od stryja Atanazego! — zawołała Anna spoglądając na kopertę...
— Od Atanazego, a czemuż sam nie przyjechał! — rzekł prezes — zawsze dziwak!
Anna nie znalazłszy listu, szybko otworzyła paczkę, na którą oczy wszystkich były zwrócone i zamiast jednego z tych cacek, jakie zwykle w dzień imienin ofiarują kobietom, po tacy rozsypał się ogromny hebanowy różaniec... Na końcu jego bielała misternie z kości słoniowéj wyrobiona główka trupia, i krzyż z Chrystusem opromieniony dokoła wielką splecioną z ciernia koroną...