Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pracować jako dyplomata i roiłeś, że sumieniem i prawością świat, ludzi i państwa rządzić będziesz... nowe żywioły wprowadzając do zastarzałych tradycyj, opartych na przebiegłości i rozumie... Oprócz tego, chciało ci się Włoch, cieplejszego nieba, podróży i czarnookich Hiszpanek...
— A tobie! a tobie, Aleksy! pamiętasz tego wieczora na bulwarach, gdyśmy do północy durzyli się wzajemnie, opowiadając sobie nasze projekta... jak się chciało wszystko być winnym swéj pracy, dźwignąć się sumieniem; jak wierzyłeś w to, że niéma czegobyś nie zdobył wolą potężną? Miałeś, jak dziś pamiętam, zarazem stać się możnym, sławnym i w dodatku poślubić zaraz ideał, który, jeśli mnie pamięć nie zwodzi, wyglądał bardzo arystokratycznie...
— Twój-bo zawsze, kochany Julianie, strasznie był demokratyczny — odparł Aleksy. — Gdy ja oczyma błądząc po oknach, szukałem w nich czarnych oczów mojéj bohdanki, do któréjbym się tylko mógł modlić, jak do gwiazdy mego przeznaczenia, ty wolałeś szukać po ziemi maleńkich owych istotek, uśmiechniętych, figlarnych, wesołych, z zadartemi noskami i buzią różową... które cię zachwycały.
— I zachwycają — rozśmiał się Julian — mój ideał śmiać mi się i śpiewać powinien jak ptaszyna...
— A mój... to coś naksztalt Beatriks Danta... A! mój Boże — dodał Aleksy — godziż mi się powracającemu z jarmarczku, wspominać imię nieśmiertelnego wieszcza usty, które tylko co z chłopami się o skóry i zboże spierały!! Mnie mówić o ideałach! mnie! Ustąp, maro... ideałem moim zapłacić podatek i uniknąć administracyi... precz pokusy!! precz!!

IV.

Rozmowa, jak to bywa między staremi przyjaciołmi, którzy się nie widzieli długo, przeskakiwała tak na najrozmaitsze przedmioty; Julian i Aleksy zarówno potrzebowali tego wylania duszy, podziału życia, które mu odejmuje ciężaru. Jednak pierwszy był szczerszym, drugi, jak wstydliwą ranę, ukrywał ubóstwo swoje i więcéj się kazał domyślać, niż spowiadał...
— Tego ci darować nie mogę — rzekł Julian, kładnąc się w łóżko wygodnie i zapalając nocną lampkę podróżną — żeś ani pomyślał o mnie, zamieszkawszy w Żerbach... chociaż tłómaczyłeś mi się z tego, przyznam ci się jednak, że dobrze nie pojmuję przyczyny. Miałżebyś być śmiesznym jakimś demokratą, który wszystkich