Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

śleć o pięknych słówkach i światowych zwyczajach — odpowiedział rektor popędliwie — ze śmiercią nie ma żartów. Czy słyszysz pani? wdarli się do zboru! Posłuchaj co się dzieje nad naszemi głowami: pospólstwo szuka nas teraz, za najmniejszym znakiem... Prawdziwie tracę przytomność, zamordują nas tutaj!
— Ach — przerwał pan Wołłk — a jeśli przez zemstę zwalą zbór? gruzy nas zasypią żywcem, nie wyjdziemy ztąd! pożegnajmy się ze światem!
— Chryste Panie! — przerwała pani Naborowska, porywając się z miejsca — ja tu dłużej nie usiedzę: chodź Wacławku, niech się ci panowie zostaną, my pójdziem... co będzie, to będzie!
— Co? co? — odbęknął Wacławek, który ledwie się trzyma na nogach i ze schyloną głową, osłupiałemi oczyma i otwartą gębą stoi opierając się o mur — Co?
— Chodź! chodź! — powtórzyła pani Naborowska — uciekajmy; czy słyszycie ten hałas! zbór się wali!
To mówiąc, postąpiła parę kroków, gdy w tem rektor blady, drżący, zatrzymał ją nagle za rękę, wołając gniewliwym głosem:
— Ani kroku! proszę pani! ani kroku! syn pani jest przyczyną wszystkiego; trzeba cierpieć!... my nie dozwolim, abyś pani była zguby naszej narzędziem. Może lud puści krzykliwą babę i pijanego młokosa, ale odkryjesz