Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wietrzu jak nieboszczyk Absałon... i moi towarzysze także... Co się tycze przywołania piechoty, to także uspokoić was muszę... możesz księże wrzeszczeć jak opętany, żywa dusza tu nie nadejdzie. Piechota przechadza się teraz po rynku!...
— No! puszczajcież łotry!... przerwał znowu kalwin, idę do wojewody... Wojewoda mnie czeka... Wojewoda....
— Kiedy czeka to nic! będzie jeszcze czas na wszystko! tymczasem umyć się nie zawadzi... Hrehory, weź pod rękę przewielebnego i ruszajmy; bo i ja i ksiądz rektor nie mamy czasu... trzeba się śpieszyć!...
Gdy to mówił, już Hrehory porwał go pod rękę, i mimowoli pociągnęli go oba ku brzegowi Wilii.
Dreszcz śmiertelny przebiegł rektora, ale nie wiedział już sposobu uniknięcia smutnego losu, który mu widocznie przeznaczono. Po groźbach nastąpiły znowu prośby, znowu do ostatniego grosza wyjął wszystko z kieszeni, i w zaklinaniach, w obietnicach dowlókł się do brzegu rzeki. Ale Zaranek zdawał się być niczem nieporuszony, z najzimniejszą krwią prowadził go do brzegu i zupełnie obojętnie słuchał najgorętszych jego modłów.
Za każdym dukatem, który przechodził do jego kieszeni, uśmiechał się wesoło, ale zresztą dary te nie wpływały ani trochę na zmianę jego zamiarów.