Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

opiły łajdak krzywdził dzieci szlacheckie bezkarnie!...
— Cóż, przerwał drugi... kiedy i ksiądz biskup nic nie wyrobi u tego zakamieniałego antychrysta! słyszeliście, że i ksiądz profesor Cieciszewski skarżył się na to.
— Król daleko! Bóg wysoko! cóż to będzie?
— Bieda!... ach! ale otóż i piechota! het! het! idzie ich z tuzin zamkową ulicą; w nogi, bracia!...
To mówiąc pierzchnął jeden, a za nim rozbiegli się jedni na Dominikańską ulicę, inni na Wielką, inni skryli się do domów i gmachów akademickich.
Zbliżało się w istocie kilkunastu zbrojnych w rusznice i szable żołnierzy, których miny posępne i groźne zastraszały wszystkich. Lud uciekał przed nimi, cisnąc się do bram lub w zaułki, a oni krokiem zwycięskim szli naprzód. Dowodził im wąsaty jakiś w szaraczkowym kontuszu i pąsowym jedwabnym wytartym żupanie szlachcic, z pąsową czapką aksamitną na bakier nasuniętą i zawadyacką miną. Ten szedł naprzód pokręcając wąsa, a za nim reszta krzycząc, śpiewając, hałasując, lub drwiąc z przechodzących.
Wtem od ulicy Wielkiej turkot pojazdu dał się słyszeć. Na widok tego żołdacy uporządkowali się w rząd i ustąpili z drogi,