Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Czy słychana! — wołał biegnąc ulicą jeden ze studentów do drugiego, który go poprzedzał — słyszałeś??
— Co?
— Boże mój! jak żyję, podobnej nie widziałem szkarady... zdaje mi się, że go jeszcze mam przed memi oczyma...
— Kogo?
— Ach słuchaj!... uciekajmy!... piechota idzie! piechota! piechota!! — to mówiąc, skrył się, co sił biegnąc na dziedziniec ŚwiętoJańskiego kolegium, za nim pobiegł drugi i oba przyczaiwszy się stanęli koło bramy, póki groźny oddział piechoty nie minął ich zupełnie. Wówczas pierwszy z nich, drżąc jeszcze cały z przestrachu, obejrzał się ostrożnie wkoło, pociągnął za połę drugiego i, westchnąwszy, płaczliwie się odezwał:
— Biedny Jaś!...
— Jaki Jaś?
— Nasz! nasz Jaś! cośmy go tak kochali! taki był dobry chłopiec!
— I cóż się z nim stało?
— Biedny! właśnie mu pani matka przysłała była antypastów różnych i przysmaczków. Na rogatkach strażnicy połowę rozerwali... nawet list pani matki rozpieczętowawszy, przeczytali i resztę odesłali mu przez knechta od bram miasta. Biedny Jaś rozgniewał się, że mu wszystkiego nie odesłano w całości, wyłajał knechta. Knecht uciekł, wrócił z kilką żoł-