Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Kędy zajrzysz, rudera, pustki i zniszczenie.

Dziady.

Nazajutrz, to jest siódmego października, ulice były puste, piechota nawet nie chodziła już tak zgwarnie, bo wojewoda osądził, że po dwóch bezskutecznych pokuszeniach nie nastąpi trzecie, i nie tak ostre wydał już rozkazy. Sklepy były zamknięte, posępna cisza panowała wszędzie, kilka tylko dzwonów napróżno wzywało prawowiernych do kościołów, bo nikt się nie pokazał, chyba piechur, lub baba z cebrem po wodę, albo z garnkiem do sąsiadki.
Nazajutrz lud ośmielony nieco, a raczej znaglony potrzebą, zaczął się krzątać. Śmielsi kupcowie otwarli kramy, ale kupujących nie było. Podróżnych tylko kilku Węgrów, Ormian, Greków, Niemców i Rosyan snuło się po ulicach, a tych szanowała piechota, wedle wyraźnych rozkazów pana wojewody. Mnóstwo Żydów także, którym chęć zysku strach i bojaźń przemogła, latało, oglądając się wkoło, trzymając się murów, żeby w razie przypadku schronić się do bramy.