Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Hola! hola! mości panowie! — zawołał Zaranek, stojąc we drzwiach i tamując im rękoma przejście. Posłuchajcie mnie jeszcze! cóż zrobicie bezbronni tam, gdzie już pewno znajdziem wojewódzką piechotę, zawsze skorą do obrony kalwinów, bo służącą pod rozkazami najpotężniejszego z dysydentów... Pozwólcie, niech wam powiem wprzódy, co robić mamy.
— Zgoda, zgoda! prędzej! prędzej! nie traćmy czasu!!...
— Trzeba nam zabrać armatkę, która przed zamkiem stoi, dostać kul i prochu, i z nią dopiero na zbór i piechotę uderzyć!
— Idźmy! idźmy! — krzyknęli znowu wszyscy; nie mamy czasu do stracenia! Czy słyszycie, jakie krzyki i hałasy od strony zboru dolatują? może niewierni wyparli już bramy klasztorne i pogwałcili przybytek cnoty!! lećmy na nich! lećmy co prędzej! — To mówiąc, rzucili się wszyscy razem we drzwi i popchnęli przed sobą Zaranka. Od zbytecznego, gwałtownego natłoku pękły podwoje, tłum cały wyleciał na korytarze i jedni pobiegli z Zarankiem po armatę, drudzy prosto do zboru, grożąc kalwinom zniszczeniem.
Już tłumy ludu różnego wieku i stanu, kobiety, starcy, dzieci, napełniały wszędzie ulice, odgłosy zemsty i zniszczenia obijały się wszędzie... sam wojewoda przeląkł się, widząc, że jego piechota nie potrafi powściągnąć rozpuszczonego pospólstwa.