łam prezenta dla niej i dla nieznośnego tego czupiradła, Ropeckiej — aby złe humory jakoś złagodzić. Krzywiono się, dąsano, Mama była niewzruszoną...
Niezmiernie zręcznie jeszcze zużytkowała to względem Wujcia, donosząc mu, że poszła za jego radą i że mnie na wieś zabiera!...
Rozstanie z Józią, było zimne, chociaż czyniłam com mogła, aby się nie dąsała na mnie... Zazdroszczą mi wszystkie...
Poobiedzie w wigilję wyjazdu — spędziłam całe z niemi.
— A zatem — odezwała się Pepi, baronówna, i panna Serafina występuje na świat... No... to dopiero pocznie chłopców bałamucić! i kochać się na zabój! to będą romanse i listy...
— Mogę zaręczyć — odpowiedziałam urażona, że już te dziecinne złudzenia przeżyłam wszystkie... Zapewne, kochać się we mnie nikomu zabronić nie mogę... może mnie to bawić... ale o serce i głowę, jestem spokojną...
Plotłyśmy tak i śmiały się do późna... i miałam zręczność im dowieść, że ja już lepiej od nich pojmuję życie i obowiązki... Wiem, że potrzeba wyjść za mąż... nie dla jakiegoś tam szczęścia, jedwabiami haftowanego na atłasie (wyrażenie Mamy) — ale
Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/53
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.