był, milszym, nie tak dziwnie roztargnionym, prawie zafrasowanym jak teraz. Parę razy nadszedłszy do jego gabinetu, zastałam go nad jakiemiś papierami tak straszliwie pogrążonego, że mojego wejścia nie posłyszał, a gdym mu rękę położyła na ramieiniu, rzucił się i wzdrygnął przelękniony...
Spytałam go poufnie, czy ma jakie interesa, kłopoty — troski, które ukrywa przedemną. Usiłował mnie przekonać, że nic podobnego nie istnieje... że mi się to przywiduje, itd. Ojciec już mnóstwo porobił znajomości i jest zachwycony. Ale wczoraj gdzieś przegrał w ekarté pięćset guldenów i dziś mu je dać musiałam. Przyrzekł mi najuroczyściej, że więcej grać nie będzie. Ja z tym Ojcem prawdziwie, mam taką biedę jak z dzieckiem, i muszę go pilnować...
Zaczynam być na serjo niespokojną... Niema wątpliwości, że mąż jakieś tajemnice kryje przede mną, że go coś trwoży i zajmuje, czego mi wyjawić nie chce. Co to może być!
Ojcu musiałam to wyjawić, zbył mnie tem, że może gra na giełdzie, i że w wielkich interesach,