Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Co to za szkoda, że ten człowiek jest rodzajem ekonoma tylko... byłby doprawdy... milszym niż wszyscy mężczyzni, których znałam dotąd...



Dnia 24. Lipca.

Zapomniałam była o Oskarze... gdy... spadł mi z deszczem wczoraj. Ulewa, burza, grad, wicher i on, razem na Sulimów napadli... Że też nie mógł siedzieć w Herburtowie i czekać niecierpliwie! Będę go dosyć miała później, gdy się zacznie życie nasze bec a bec... którego sama myśl mnie dreszczem przejmuje... Ledwie do salonu wpadł, przybiegł do mnie, śmiejąc się, i jak padł na krzesło, porwawszy rękę, która, jak powiada, do niego już należy, nie puścił jej prawie do rozstania. A! po agronomie... po tym nieszczęsnym agronomie, wydał mi się teraz okropniej niż kiedy... Szczęściem nikt nie słuchał jak mi się zwierzał z urządzeń, które poczynił na cześć moją.. Wyszłam z bolem głowy i oczyma załzawionemi...
Gdyśmy się znalazły same z Mamą w jej pokoju sypialnym, rzuciłam się na szyję jej, nie mogąc od łez się powstrzymać.
Zrozumiała mnie, utuliła i rozpłakała się sama ze mną.