Przejdź do zawartości

Strona:PL Kraszewski - Żacy krakowscy.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nął na przeciw wielkiego stołu, któren otaczali zasiadający.
Z radością ukrytą ujrzał ks. Czarnkowski jednym rzutem oka, że sługa był pijany.
Wiedział z doświadczenia, że człowiek ten nie był złym, a przy odwadze jaką pijaństwo dodaje i prawdomówności, temu stanowi umysłu właściwej, mógł się spodziewać zeznań pomyślnych.
Zapytany opowiedział, klnąc i drapiąc się w głowę, jak się ubrał w suknie księże, jak wyszedł na próg domu pijany, słowem wszystko co tylko pamiętał; lecz w miarę jak mówił rosła niespokojność i nieukontentowanie przytomnych studentów, wielu z nich wykrzykiwało lub tupało nogami, inni odgrażali się na sędziów i łajać ich zaczynali, a ta okoliczność, sama z siebie mała, rozgniewała ich i obróciła rzeczy w inną stronę. Czego sprawiedliwość i oczywistość wyjednać nie mogły, uraza osobista i chęć pomsty dokazała — pogróżki studentów i obelgi dotknęły ich do żywego.
Wysłuchano do końca zeznań sługi, przywiedziono go do przysięgi i zbiwszy w jedno wszystkie dowody za i przeciw, okazawszy godzinę i miejsce, które dla ks. Czarnkowskiego pomyślne się pokazały, dodając że nikt prócz Tomasza nie przysiągł na to że go widział, że sługa zeznał iż sam stał na progu, że nakoniec pierwszy sługa, który dniem przedtem dowodził, jakoby to był ks. Czarnkowski, i że się podczas rozruchu w domu znajdował, nazajutrz na to przysiądz nie chciał, zważając że Tomaszowa przysięga, dla złych wyobrażeń o jej ważności, za nic się liczyć może — ogłosili formalnie na zasadzie poprzednich dowodów: że scrutinio facto ks. Jędrzej Czarnkowski pokazał się niewinnie