Strona:PL Kraszewski - Żacy krakowscy.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

smutkiem połączona i przestrachem, a że mimowoli udręczenie jego duszy malowało się na twarzy, radowali się studenci sądząc, że pojmanie ostatniego sługi, a tem samem utrata pozostałej wymówki była strachu przyczyną.
Rozeznawcy sprawy przystąpili naprzód do przysiąg, które wczorajsi świadkowie wszyscy na przygotowanym krzyżu i ewanjelji wykonać mieli.
Uczynili to naprzód bez wahania prawie wszyscy świadkowie ze strony studentów, warując jednakże (co nie mało pomogło obwinionemu), że na to przysięgać nie mogą iż go widzieli, bo po ciemku łacno oczy zdradzić mogą.
Mimowoli zapisać musieli to zeznanie rozeznawcy, co zmieniło po części zdanie niektórych z nich mniej przeciw plebanowi uprzedzonych.
Przeszłego dnia nieumiejętny w wierze Tomasz, noc tylko przebywszy w ręku duchownych, stawił się nazajutrz ochrzczony warunkowo, umiejąc już główną modlitwę Credo i zasadnicze wiary prawidła, wyznając że jest katolikiem, a tem samem mogący już składać przysięgę zwykłą. Gdy więc po panu Wojnie na niego kolej przyszła, przysiągł sam jeden tylko ze wszystkich, że widział swemi oczyma ks. Czarnkowskiego i pewny jest jego współuczestnictwa w tym rozruchu. Szczęściem że on jeden tylko tak przysięgał, reszta usunęła z roty wszystko, co jakiejkolwiek podpadało wątpliwości.
Z powszechną niecierpliwością oczekiwano wprowadzenia sługi, mającego rozstrzygnąć sprawę swojem zeznaniem, i albo ocalić plebana, albo go zgubić, chcąc siebie ratować. Milczenie powszechne panowało w sali, obwiniony polecał się Bogu w duchu, świadek sta-