Strona:PL Kraszewski - Żacy krakowscy.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Słyszałem, jest to wielka książka w skórę oprawna z klamrami.
Księża spojrzeli po sobie i ruszyli ramionami pytając się wzajemnie, jaką by mu przysięgę naznaczyć wypadło, on stał i wąsa kręcił.
— Potrzeba jeszcze, ozwał się nareszcie jeden, abyśmy wiedzieli w co wierzysz.
— W co Waszmość każecie, to ja będę wierzył, odpowiedział spokojnie Tomasz.
— Wierzysz, zapytał jeden, w zmartwychwstanie? w duszę?
— Wierzę, ale tego nie rozumiem, rzekł Tomasz.
— Wiara obejdzie się bez rozumu, — przerwał jeden z sędziów, żartując.
— Wiele jest Bogów? zapytał drugi ksiądz.
— Oto pytanie, śmiejąc się odpowiedział sługa, czy ja ksiądz żebym o tem wiedział — kto ich policzy? — Co kościół, to Bóg. A tyle widziałem kościołów, osobliwie w Rzymie! Bóg wie, wiele jest Panów Bogów!
— Pan Bóg w wielu jest osobach?
— Pierwszy raz słyszę, że pan Bóg jest w osobach.
— Czy umiesz znak krzyża Świętego położyć na sobie — zapytano znowu.
— A którą ręką? — zapytał sługa wyciągając obydwie.
Ksiądz Przerębski po tej odpowiedzi rozkazał go pachołkom miejskim wziąć i odprowadzić do więzienia, pókiby dalszych względem niego nie uczyniono rozporządzeń.
Po IVte. Stawali jeszcze świadkowie liczni ze strony studentów, którzy wszyscy z małemi odmianami toż samo co poprzedni uznawali.