Strona:PL Kraszewski - Żacy krakowscy.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mehercle, nie, tak się Waszmości zdało. Lew nie śmiał zaczynać.
Incipe, odezwał się senior, ciągle po łacinie. Quidnam?
— Nic nowego, ani dobrego, odpowiedział Lew po polsku, przybyliśmy wszyscy prosić was i błagać o jedną łaskę.
Optime! rzek senior, odwracając się kolejno ku szachownicy którą niespokojnem okiem mierzył i ku niemu. — Byle nie względem owej sprawy o zabójstwo.
— Właśnie o to rzecz idzie.
— O tem i słyszeć nie chcę, rzekł senior powoli, dużoście już Waszmość narobili i król na was słyszę mocno zagniewany, ja się w to mięszać nie będę.
— Waszmość-że to nas opuszczasz, zawołał student zbliżając się z drugiemi ku niemu, któryś z nami był w dobrem, w złej-że nas porzucisz doli? Alboż Waszmość nie czujesz całej okropności tego zabójstwa, na które się wszyscy wzdrygają?
Optime! Rozważałem nad tem Mospanowie, długo nad tem myślałem, a omacawszy rzecz ze stron wszystkich, zadecydowałem żeście nadto popędliwie we wszystkiem postąpili sobie.
— Ale.
— Proszę chwilę posłuchać. Pro primo należało (mój chłopek nie tu stał, panie Glinka, cóż to znowu?) pro primo należało się przedewszystkiem udać do sądu, a gdyby ten po rozwadze z jakiejkolwiek przyczyny owej sprawy nie przyjął, na ówczas dopiero, z uszanowaniem i łagodnością, wyuczywszy się oracji — iść błagając do króla; ale nie takim tumultem i wrzaskiem, który