Strona:PL Kraszewski - Żacy krakowscy.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

głową woźny, nim się odważył tak znakomitego prałata obwołać sprawcą takiego gwałtu. Lecz zapłata, którą studenci ze wszystkich kieszeń gdzie kto miał po grosinie zebrali i usilne ich żądanie skruszyły go nareszcie.
Sprawa wpisana i obwołana została, lecz że sędziów nie było pod on czas w domu sądowym, nazajutrz dopiero mieli naznaczyć termin roztrząsania jej. Że zaś wedle ustaw w sprawie o mężobójstwo nakazowano ścisłe scrutinium, stawienie świadków i przysięgi, a przez to przytomność obwinionego koniecznie była potrzebną, podjął się także woźny sam swoją osobą zanieść pozew ks. Czarnkowskiemu i wezwanie przed sąd. Wiadomo było jednakże, że duchowny świeckim sądem nie mógł być sądzony, i po uczynionem wyśledzeniu wypadło jeszcze złożyć sąd duchowny, na który wcześnie narzekali studenci, będąc przekonani, że spokrewniony i możny, znany wszystkim ks. Czarnkowski za niewinnego, choćby co i zawinił uznany zostanie.
Po dopełnieniu tego obrzędu, tłum który się był licznie zgromadził przed sąd, rozsypał się po mieście roznosząc z sobą narzekania i pogróżki. Dnia tego nie było o czem innem mowy, jedno o wczorajszych zabójstwach, które już całe miasto pod tysiącznemi obiegły postaciami, a lud łacnowierny wierzył w to, iż ks. Czarnkowski był sprawcą zabójstwa i użalał się nad losem studentów, którzy sprawiedliwości u króla samego żebrząc wyjednać nie mogli.
Ksiądz Czarnkowski, którego ucha doszły już odgrażania i rzucane nań potwarze, mocen niewinnością swoją, siedział sam z sobą rozmyślając, gdy z południa wbiegł do niego posłaniec wzywający go, aby się bez zwłoki stawił do biskupa Samuela Maciejewskiego.