Strona:PL Kraszewski - Żacy krakowscy.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tę wbili, a żal przytomnych tyle im dodawał dumy, że niechcąc utracić nagle prawa do litości i zajęcia powszechnego, odpowiadali na namowy i przekonywania:
— Pójdziem w świat! pójdziem w świat!
Starano im się pokazać nędzę która ich czekała, powiadano im, że bez grosza, ubodzy i znużeni, może na drodze kawałka chleba nie dostaną. — Oni smutnie kiwając głową odpowiadali: — Znajdą się litościwi. — Bóg nas nie opuści!
Po długiem wybieraniu, gdy nałogiem i przywiązaniem do osób i miejsc ciągnieni, po kilkakroć je żegnając, oddzielić się i oderwać od nich na zawsze nie mogli, dali nareszcie starsi z nich znak wyruszenia i cała gromada posunęła się ulicami Krakowa ku Kleparzowi, nucąc pieśń uroczystą:
— Idźcie na cały świat!
Pieśń ta bez wątpienia w XVI. wieku znajomą być musiała, bo Orzechowski pisząc o niej, cytuje ją jako znajomą; lecz nam z żalem wyznać należy, że mimo szczerego starania, tego ciekawego zabytku nigdzieśmy między zapylonemi szpargałami przeszłych wieków znaleść nie mogli i za złe mamy naszemu kronikarzowi, że jej całej nie wypisał. Nie jeden z dzisiejszych czytelników, razem z nami, byłby zdania, że lepiej było umieścić w kronice tę piosenkę, niżeli dwie lub trzy długie mowy panów kasztelanów i wojewodów, którzy rozprawiali poważnie o pomyślności krajowej i formie rządu z ksiąg Cycerona i Rzeczypospolitej Platonowej, a sami stawali zawsze na przeszkodzie najlepszym zamysłom monarchów.
Dźwięki tej pieśni i gwar tłumu budziły tych którzy spali, a do okien i drzwi wzywały pobudzonych już,