Strona:PL Kraszewski - Żacy krakowscy.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cnotliwi, jeżeli niemi jesteśmy, dla tego iż nas za to chwalą lub poważają, lub że nam to wewnętrzną czyni przyjemność.
Dzielemy się swoją radością żeby ją pomnożyć, dzielemy się smutkiem żeby go zmniejszyć, płaczem po umarłych, bo nam byli potrzebni.
Chrześcjan nie będąc samolubem nie może płakać tych którzy nie żyją. — Umarły godzien łez jest w niebie — na co mu nieba żałować? jeśli jest w piekle wart-że płaczu i żalu?
Tak! tak! płaczem nawet zmarłych nie darmo. W każdym człowieka uczynku, jeśli mu się zbliska przypatrzysz, spostrzeżesz tę prawdę, którąby dla sławy naszego imienia zataić było trzeba — że nic darmo!
I ja bym wam bajki nie mówił, gdyby mi pan Kmita nie zapłacił, ks. biskup nie dał wieczerzy, gdyby to mnie, równo jak Waszmościom przyjemności nie czyniło. — Nic darmo. Widziemy także w tej bajce chód cały sprawiedliwości i litości ludzkiej — o obie tak się trzeba dobijać jak kogutek o wodę, a często po mozolnym trudzie cudza rada przyjdzie za późno, sprawiedliwość pod wzniesiony miecz kata, litość do grobu. Wierzcie Waszmość temu, kogo nie wiem za co, chyba za mówienie prawdy, którą wy taicie, błaznem nazywacie, wierzcie mi że nie ma się co chlubić, żeśmy się ludźmi urodzili, ma człek rozum wyższy nad zwierzęcą zmyślność, lecz wiele tym rozumem źle użytym robi głupstw, których zwierzęta nie robią.
Memorandum że to co się mówiło, mówiło się ogólnie, a nikogo z osobna dotykać nie powinno. Teraz widzę czas już iść do wieczerzy. — Sperate miseri, cavete felices!
— Smutną nam bajkę, a przykrzejszy jeszcze jej wy-