Przejdź do zawartości

Strona:PL Kraszewski - Żacy krakowscy.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

głupszą od innych i nie korzystać z tego zdarzenia? przynieś siana.
— Zkąd jej wziąść tego siana? pomyślał kogut i pobiegł zmordowany na łąkę. Na łące stali kosarze i kosili siano; kogut zbliżył się do pierwszego, prosząc o odrobinę siana.
— Na co ci siana? odezwał się kosarz stary.
Kogutek trzepiocząc skrzydełkami wymawiał się bardzo usilnie od opowiadania historji, bo widział, że co raz później się robi, że słońce połowę już drogi swojej ubiegło; ale nie było ratunku! Człowiek od innych stworzeń okrutniejszym był jeszcze i ze śmiechem szyderskim słuchał opowiadania koguta, a nareszcie się odezwał:
— Nic darmo, mój mały, idź do panny Małgorzaty, niech nam da sera, a my za to damy ci trochę siana.
Kogutek zaczął się kłaniać i prosić, żeby go już dalej nie posyłano, kosarze śmiać się zaczęli — kogutek pobiegł do panny. — Panna szyła w krosnach gdy przybiegł, a koło niej siedział jakiś wysoki drab, który się jej uśmiechał; przyszedłszy ukłonił się i zaczął prosić o kawałek sera. Panna spojrzała na niego z politowaniem i uważając że był na pozór dość tłusty, prosiła go czy nie może pozwolić się zarznąć — on w płacz.
Tymczasem panna zapatrzywszy się na chłopca upuściła igiełkę, którą szyła, na ziemię.
Chłopiec schylił się szukać, ale nie mógł znaleść długo, bo schyliwszy się nie patrzał na igłę, ale na pannę Małgorzatę.
— Jeśli mi znajdziesz igiełkę, rzekła panna do koguta, dam ci sera — ale na co ci ser?