Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/350

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   138   —

walała się w koszyku, starczyło to na rozpalenie ognia w piecyku, od którego natychmiast mała izdebka ocieplać się zaczęła. Żywo zabrał się gospodarz do rozpatrzenia w pozostałéj tualecie. Nadzieja jutra lepszego, dozwalała mu wyruszyć z pieniędzmi jakie miał, na miasto. Surdut, palto, nie zbyt wytarty kapelusz, całe ubranie jak do wyjścia, nie świetne, ale znośne, znalazło się w kuferku. Co było najlepszego zabrali już tandeciarze. P. Bolesław, który zrozpaczony nie wychodził dni parę, chciał wyszukać wuja aby się od niego dowiedziéć o osobach, które go obchodziły, a do których dawno już przystępu nie miał. Bombastein dawszy mu odprawę, drzwi mu zamknął, do Sanermanna próbował się dostać napróżno, brata ani chciał ani mógł widziéć. — Profesor raz się przekonawszy iż siostrzan — plasł, ani się dowiadywał o niego.
Mówił tylko usprawiedliwiając siebie — któż mu winien. — Sam sobie to zgotował.
Bolesław prędko bardzo z owego apartamentu z Jacusiem, zszedł na strych i łaskę stróża. Projektów o których mówił doktorowi, niemiał żadnych, lecz pewien był, że umiejętnie występując znowu, coś sobie znajdzie. Przychodziła mu na myśl Arcia, ale nie był pewien czy już za mąż nie wyszła; miał na pamięci pewną wdowę trzymającą restaucyjkę na Starem mieście, u któréj jadał bardzo mile będąc przyjmowany.
Któż wie? nawet do panny Aurory wcisnąć się jeszcze możeby się udało? — Wszystkie plany przy-