Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/291

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   79   —

sław sprowadził fryzyera do domu, ubieranie się trwało godzin parę. Jacuś kilka szturchańców odebrał, lecz gdy przed zwierciadło wystąpił bohater, sam się sędzią czyniąc, uśmiech usta mu ozłocił. Był tak piękny, wedle własnego pojęcia piękności, iż z nim nikt nie mógł stanąć do walki. Mówiliśmy o téj piękności jego, brak jéj było wyrazu, brak uczucia i ducha, a ile razy coś tą maseczką poruszyło, stawała się straszną i niemal wstrętliwą.
Są takie piękności kobiece i męzkie, zimne, trupie, sobą tylko przejęte, z których egoizm zieje i odpycha od nich. Taką właśnie była twarz pana Bolesława — nic by jéj nie zarzucił rzeźbiarz, lecz tylko skażona, despotyczna natura, mogła w nim miéć upodobanie, jak w pięknéj zabawce bez życia.
Umiał się ubrać pan Tanczyński, wyuczył chodzić, wystudyowane miał ruchy, zalotnym był po swojemu, na zimno. Tego dnia chciał być pięknym i dystyngowanym i był nim. Cieszył się téż sobą. Ponieważ deszczyk przepruszał, posłał po dorożkę, bo i ulica na któréj mieszkał jego protektor, czystością się nie odznaczała.
Pan Sanermann nie należał do ludzi chcących imponować elegancyą i zbytkiem, przeciwnie, starał się dać pojęcie o wielkiéj swojego domu komisowego powadze i sile, brudem, niepozornością, staroświeckiém urządzeniem. Firma istniała już od trzech pokoleń. W tym samym domu gdzie miał biuro, zajmował téż na pierwszém piętrze