Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/290

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   78   —

spotyka! panie! możeż być co przykszejszego, cięższego, więcéj ambarasującego nad rodzinę? Tu ani pruszynki! Jest tylko wysoki dygnitarz opiekun! Osoba poważna, szanowana powszechnie, w wieku już — interesująca się losem panny Aurory... Zapewne wypadnie panu jechać na wieś i prezentować mu się.
— Ponieważ panna sama tak nie mogła mieszkać ma przy sobie krewną, — osobę w wieku, nader skromną i prostą, która nigdy nawet nic nie mówi. Gdy trzeba, siedzi w salonie, gdy nie, wychodzi.
Śniadanie skończyło się już sérem, podano czarną kawę — Sanermann zastrzegł jeszcze sobie, ażeby w ulicy, w miejscach publicznych, pan Bolesław go nie znał i nie kłaniał mu się.
— Widzi pan, z Bombasteinem nie można być nadto ostrożnym. Choć się wydaje głupim, jest przebiegłym, gdyby zwąchał co się święci — użyłby wszelkich sprężyn, aby to w niwecz obrócić.
— Nadzwyczaj rozumnie! — potwierdził Maciórek. — To głowa! to głowa!
Boleś wyprosił sobie jeszcze pokazanie fotografii i zapatrzył się w nią mocno. Maciórek korzystał téż i wlepił w nią oczy.
— Fotografia podobna — rzekł amfitrion — ale ona przy żywéj osobie! cieniem, karykaturą. — To jest piękność.
Primae classis! — dodał profesor — Venus wychodząca z morza nie mogła być piękniejszą!
Rozstali się nareszcie, a Maciórek pociągnął na szachy. Nazajutrz przed wieczorem, pan Bole-