Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   53   —

kawa. Masa tłumoków bardzo eleganckich, pozamykanych i na pół otwartych, zalegała pół pokoiku. Nic nie mówiąc, jakby pod wrażeniem wzruszenia ogromnego, Bolek rzucił się na szyję bratu. Uściskali się jak najserdeczniéj.
— Wuj mi powiedział — wyjąknął Bolek — przyleciałem!...
Ober-kelner zdał się mocno tém ujęty, ścisnął mocno jego rękę.
— Siadaj — rzekł. — Ja muszę z obowiązku ubierać się i spieszyć, bo mnie już dwa razy na dół wołano. Zejdziemy się tu lub gdzieindziéj w wolnéj godzinie.
— Ja także mam obowiązki — zawołał Bolek — ale, umówmy się. Może tu, u ciebie, wieczorem.
— U mnie ciasno, przyjdę lepiéj do was, kiedy mi naznaczycie.
— Niech i tak będzie. Wracam z biura późno...
— A ja około północy się dopiéro uwolnić mogę...
Wśród téj rozmowy pospiesznéj, Mr. Jacques wpatrywał się w Bolka, Bolek w niego. Szukali w swych twarzach podobieństwa, ale go niewiele było.
— Śliczny z ciebie chłopiec! — rzekł ober-kelner.
— Piękny z ciebie mężczyzna! — odparł Bolesław, płacąc gotówką za pochwałę.
— Że jeszcze do ludzi jestem podobny, to cud — ozwał się M. Jacques. — Oj! przebyłem ja łaźnie!
Wpadł chłopak, powołując na dół — trzeba było śpieszyć — lecz, lecz pierwsze lody zostały przeła-