Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   195   —

— Ale wczoraj jeszcze ci się to zdawało możliwém?
— Sądziłam, że się przezwyciężę! — westchnęła wdowa. — A! nie, ślub mimo zupełnéj obojętności, pociągałby za sobą tyle wspomnień! tyle ofiar — serce by mi pęknąć musiało...
Słuchając pani Dziembina dziwnie potrząsała głową.
— Nie — rzekła — nie jesteś ze mną szczerą, nie chcesz mi prawdy powiedziéć — coś zaszło.
Znowu zdumienie wyraziła twarz wdowy, a po niém głuche milczenie. Radczyni siadła na krześle zadumana, podpierając się na ręku.
— Poddajmy go dłuższéj próbie — odezwała się — może z czasem.
— A! nigdy! — przerwała pani Laura. I po namyśle dodała cicho.
— Poszłabym może za mąż, tak, ale za człowieka starego, którego bym pielęgnować mogła, który by ani do uczuć nie rościł pretensyi, ani mi się narzucał — namiętnie. Pan Serafin jest za młody.
— Ale on będzie dla ciebie jakim ty zechcesz...
— A! nie, nie, z tego być nic nie może — odezwała się wdowa — proszę cię, nie mówmy o tém więcéj.
Usłyszawszy ten wyrok, Radczyni wstała widocznie dotknięta nim, pomięszana, ceremonialnie się zaczęła żegnać i odprowadzona aż do przedpoju, wyszła zburzona, nie mogąc pozbyć się jakiegoś niedorzecznego podejrzenia, że twarz Bolka, którą