Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   152   —

— Zrozumiesz mnie, gdy ci powiem — rzekł poważnie — iż mi nie przystało, nawet przed przyjacielem zdradzać tajemnic domu, do którego z zaufaniem mnie przyjęto. Mogłem ci, jako koledze, dać przestrogę, lecz nadto więcéj wymagać się nie godzi.
Bazyli ruszył ramionami.
— Śliczne to jest co mówisz — rzekł — lecz nawzajem sobie pozwól powiedziéć, iż, choć, jak ty na prawo nie chodziłem, znam axiomat sądziów śledczych — is fecit cui prodest. Otóż oparty na nim rozumuję. P. Bolesławowi zdawało się, że ja umizgać się mogę do panny Emmy, że panna Emma jest dla mnie grzeczna — mógł więc pan Bolesław mi stołka przystawić!! Bo któż u licha inny?
Oburzył się straszliwie odgadnięty Tańczyński, na którego spojrzawszy uważnie doktor, zrobił minę pogardliwą, kiwnął głową i nic więcéj nie powiedziawszy nad — dobranoc — poszedł daléj.
Bolesław chciał za nim gonić, rozważywszy jednak wstrzymał się — nie wiele mu szło o doktora Najgorszém było to, iż wypadało mu zaraz oddać te pięćdziesiąt złotych...
Zatopiony w rachubach najrozmaitszych, potrzebując skupić ducha, Bolek poszedł siąść na najustronniejszéj ławce ogrodu Saskiego. Jak pająk porozciągał sieci na wszystkie strony, jedne się rwały, drugie zdawały zdobycz przytrzymywać, inne obiecywały, że coś w nie wpaść powinno.
Na pierwszym planie była piękna wdowa. Tu nad wszelkie spodziewanie powiodło mu się szczę-