Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   146   —

wa!! Kobieta nadzwyczajnéj piękności! a ton! ton! fiu! fiu!
— Zatém idzie daléj? — żartobliwie pytał Bolek.
— A dla czegożby iść nie miało! dziś jestem tam na herbacie — mówił Serafin — rozpoczynam oblężenie wedle wszelkich reguł. Jak ci się zdaje — rzekł pochylając się do Bolka — którego dnia można się kobiecie tego świata wielkiego przyznać, że się w niéj kocha? Słowo ci daję — ja z prostemi dziewczętami, wiem że i we dwie godziny można przysięgać miłość wiekuistą, ale z paniami! Szczególniéj wdowy, wymagają nowicyatu — długich wzdychań, wejrzeń nim się gębę otworzyć odważy.
Bolek, który w gębie trzymał koniec eleganckiéj laseczki, pokręcił głową.
— Spytaj pan kuzynki, pani Radczynéj, ona go poinformować powinna. To jéj sprawa.
— A prawda! — rzekł p. Serafin.
— Jakże zszedł wieczór? — pytał Bolek.
— Bardzo nudnie, przyznam ci się, na ucho — szepnął Serafin. — Gdy ona się na mnie nie patrzała, jam ją ze wszystkich stron oglądał, gdy ja rozmawiałem z Emmą, ona ukradkiem mierzyła mnie od stóp do głowy. Rozpatrzyłem się o ile udało, twarz ładniuchna, osóbka trochę chuda, figura zręczna — nóżki nie mogłem dojrzéć, a z rąk rękawiczek i do herbaty nie zdejmowała...
Słuchając Tanczyński dziwnie się uśmiechał i głową potrząsał.